Pomoc w ciężkim momencie
Cześć :)
Dzisiaj opowiem wam o historii którą miałem jakiś czas temu z moim tatą. Ojciec od wielu lat miał poważny problem ze stawem biodrowym który niestety z biegiem lat coraz bardziej się nasilał.
I rzeczywiście podczas spacerów z roku na rok tato mógł przejść coraz mniejszy dystans bez żadnego bólu.
Jako że chcieliśmy mu pomóc więc namówiliśmy go na operacje u pewnego bardzo dobrego lekarza. Tato się zgodził i tak też moja mama zawiozła go do stolicy na operacje.
Sama wymiana stawu przeszła na szczęście bez żadnych komplikacji i 2 dni później można było tatę odebrać ze szpitala. Co też zrobiliśmy. Niestety powrót do domu - czyli z Warszawy do Elbląga - był strasznie męczący.
Pojechałem z mamą odebrać tatę i tak jak zwykle jedziemy w takie trasy ok 3 godziny, tym razem jechaliśmy z sześć. Trzeba było podczas tej trasy na wszystko uważać. Jak mama hamowała to nie za mocno bo ciało przecież mimowolnie podczas takiej akcji idzie do przodu a to oznacza że jest nacisk na nogi - może dla osoby zdrowej takie delikatne hamowanie i związana z nią reakcja jest nawet niezauważalna ale dla mojego taty który był dopiero po operacji jest ogromną torturą. To samo było z dziurami na drodze, na nasze szczęście jadąc głównymi drogami rzadko można było znaleźć dziury na trasie ale kiedy zjeżdżaliśmy na jakieś drogi poboczne - bo akurat na głównej musiało dojść do dużego wypadku i policja zablokowała drogę - jest już spora szansa na znalezienie kilku po drodze. I to całkiem sporo.
Jadąc więc taką drogą moja mama starała się jak tylko mogła żeby omijać wszelkie niedoskonałości drogi a przy tym musiała bardzo wolno jechać żeby mój tato nie miał dodatkowego cierpienia. Ludzie omijali nas oglądając się za nami ze wściekłością w myśląc sobie zapewne w głowach słynne stereotypy o “babie za kółkiem”. Dodatkowo co jakiś czas musieliśmy stawać na stacjach żeby mój tato mógł chwilę pochodzić po parkingu i rozruszać staw - noga po takiej operacji szybko sztywnieje i traci czucie. A co za tym idzie, trzeba było mu pomóc wyjść z samochodu - co w tym przypadku było nie lada wyczynem.
Chodzi o to że noga po tak krótkim czasie po operacji jest jeszcze bardzo mało sprawna i tata aby wyjść z samochodu potrzebował mojej i mamy pomocy. Trzeba było powolutku wyciągnąć chorą nogę na zewnątrz, potem odsunąć siedzenie maksymalnie w stronę deski rozdzielczej a następnie tata z naszą pomocą i kul wstawał na równe nogi. Potem przy wsiadaniu było równie dużo zabawy. Uwierzcie mi że podczas tej jazdy mieliśmy sporo pracy :)
Ale to nie wszystko, kiedy dojechaliśmy do domu trzeba było pomóc tacie wejść do domu a następnie ulokować go w łóżku na parterze. Z wejściem sobie poradziliśmy ale zostało jeszcze położenie taty do łóżka. Na szczęście z tym zadaniem było podobnie jak z wsiadaniem do samochodu, czyli tata siadał na łóżku a druga osoba przenosiła chorą nogę na łóżko. Oprócz takiej pomocy fizycznej tacie trzeba było też pomóc psychicznie. Więc cały czas mówiliśmy mu że pierwsze dni będą najgorsze ale potem z dnia na dzień będzie coraz lepiej - zresztą to samo mówił tacie lekarz prowadzący jego operacje. Dodatkowo trzeba było tatę motywować do częstego wychodzenia z łóżka i ćwiczeń. Miał przynajmniej 4 razy dziennie wykonać szereg ćwiczeń po 10 powtórzeń.
Na początku tata nie miał w ogóle siły do ćwiczeń, ledwo mógł przejść z łóżka do kuchni - dodam że było to jakieś 20 metrów długości do przejścia. Przejście w jedną i drugą stronę było dla niego na tyle wykańczające że ojciec wracając do łóżka był już cały mokry od potu.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
REKLAMA
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oglądając go w takim stanie byłem przerażony. Na szczęście teraz jest już wszystko dobrze. Tata ma się bardzo dobrze i normalnie chodzi. Wtedy jednak ja z mamą byliśmy bardzo zaniepokojeni tym jak się tata czuje i w jakiej jest formie psychicznej. Jaki jest więc morał z tej historii? Oto one:
- Nie oceniaj pochopnie: bo to że ktoś się zachowuje inaczej niż reszta społeczeństwa lub tak jak to było w przypadku mojej mamy, że musiała jechać bardzo powoli - wcale nie oznacza że jest jakiś gorszy lub inny a jedynie to że bardzo możliwe że sytuacja go do tego zmusiła lub z jakiegoś innego powodu tak właśnie się zachował.
- Trzeba pomagać i wspierać - pamiętajcie o tym :)
Co prawda nie pisałem o tym ale od małego tato zawsze mnie wspierał i pomagał w różnych sytuacjach. Rodzice śmiali się później że kiedyś i my będziemy mieli okazję im się odwdzięczyć za ich pomoc. Jak więc widać takowa sytuacja nadeszła :)
Jakkolwiek kiedyś komuś pomogliśmy, ta pomoc do nas wróci. Jakkolwiek by na to nie spojrzeć karma wraca :) Bo tak jak mój tata kiedyś mi pomagał, tak ja miałem okazję mu się wtedy za to odwdzięczyć. Mam zresztą nadzieję że to nie był jedyny raz kiedy mogłem mu pomóc. Tak więc nie poddawaj się i brnij dalej w stronę swojego celu. Trzymam kciuki :)
Dodaj komentarz